niedziela, 26 grudnia 2010


Niepojęta Łaska Jego wciąż dosięga nas.
Gdy podnosi, przemienia serca
i uwalnia nas.
PRAWDA TA... JEZUS

wtorek, 7 grudnia 2010

owca i Dobry Pasterz

Jak czytam przypowieść o zabłąkanej owcy to przychodzi mi na myśl i w sercu uczucie tęsknoty Boga do stworzenia. Bóg naprawdę kocha tego, kto błądzi, kto odchodzi, kto nie chce mieć z Nim nic wspólnego, kto nie chce wejść w Komunię z Ojcem. Kocha ale i szanuje odejścia. Szanuje wolny wybór. ( Podobnie ojciec uszanował wybór syna marnotrawnego, który odszedł z kupą szmalu, bez żadnych wyrzutów sumienia, bo szukał zaspokojenia swoich potrzeb cielesnych. W domu tego nie miał, a chciało się dzieciakowi trochę pobaraszkować za ojcowskie pieniądze. Ale ojczulek kochający i szanujący wybór synka, uszanował jego decyzję i wolność wyboru). Ale Ojciec wie, że sami sobie nie poradzimy, dlatego dał nam Jezusa, który szuka i pokazuje drogę dokąd iść. Człowiek pomimo że odchodzi, buntuje się przeciw Bogu, osądza Go, oskarża, bo nie ma kogo oskarżyć, to najlepiej Boga bo on jest wszystkiemu winny, bo jak byłby kochający to by nie pozwolił na zło, to i tak pod kopułą zła kryje się ziarenko dobra, miłości. Głazy zła nie zniszczą małych ziaren dobra.
Nie jest wolą Ojca by jedno z najmniejszych zginęło. Wielka cena duszy ludzkiej, która czasem SPRZEDAJE SIĘ dla grzechu, ale wielka jest jej cena ze względu na okup Chrystusa.
Wierzę, że pomimo zła, grzechu, tego że tyle niesprawiedliwości na tym świecie dobro i miłość zatryumfuje. Zło samo się unicestwi, ponieważ jest brakiem dobra.
Pasterzem moim jest Pan
i naprawdę z Nim niczego mi nie braknie.

poniedziałek, 29 listopada 2010

Adwent

Wydawałoby się że znowu czas się zatrzymuje na tym co nadprzyrodzone, by pomyśleć nad przemijaniem własnego życia, popracować nad własnym charakterem, uporządkować życie wewnętrzne, może jakaś wstrzemięźliwość by w tym wszystkim znaleźć Boga.
Adwent czasem oczekiwania... na co? Zawsze jest z tym problem bo człowiek za bardzo skupia się na doczesności, zbytnio przejmuje się sprawami tego świata. Zabiega o wiele a trzeba tylko jednego. Kogo? Jezusa!!! Czas Adwentu moim czasem na znalezienie Pana. Szukaj go w modlitwie, dobrej lekturze, postanowieniach, On pokaże jak go poznać i pokochać. Świat nie zna Jezusa i dlatego błądzi w jakichś pseudowartościach, które i tak nie zaspokajają prawdy o nas samych, prawdy o miłości. Spróbuję się wyciszyć, więcej czytać, walczyć z lenistwem, może tym razem wydam owoc własnego nawrócenia i szukania Jezusa w codzienności Adwentu. Przyjdź Panie Jezu:)

niedziela, 17 października 2010

sędzia i uboga wdowa

Powiedział im też przypowieść o tym, że zawsze powinni modlić się i nie ustawać: "W pewnym mieście żył sędzia, który Boga się nie bał i nie liczył się z ludźmi. W tym samym mieście żyła wdowa, która przychodziła do niego z prośbą: "Obroń mnie przed moim przeciwnikiem!" Przez pewien czas nie chciał; lecz potem rzekł do siebie: "Chociaż Boga się nie boję ani z ludźmi się nie liczę, to jednak, ponieważ naprzykrza mi się ta wdowa, wezmę ją w obronę, żeby nie przychodziła bez końca i nie zadręczała mnie". I Pan dodał: "Słuchajcie, co ten niesprawiedliwy sędzia mówi. A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę. Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?"
Przypowieść pokazująca moc wytrwałej i nieustannej modlitwy. Przyjrzyjmy się osobie sędziego. To człowiek na którego nie chcielibyśmy trafić, wyjałowiony z uczuć, zimny, arogancki, nie wypełnia swoich obowiązków, lekceważy ludzi i Boga, zakryty pancerzem egoizmu, mający swój własny świat, w który najlepiej żeby nikt nie wchodził. Natomiast wdowa to przykład rozbrajającej słabości. Nikt nie potrafi jej pomóc, nie ma pieniędzy na adwokata, sama musi pokonać arogancję i bezczynność. Można powiedzieć że jest skazana na porażkę. Chodzi do sędziego, narzuca mu się, naprzykrza, gdy ten ma już jej dosyć, postanawia dla świętego spokoju załatwić jej sprawę. Zobaczmy, że wdowa znalazła tu słaby punkt, przebiła pancerz egoizmu sędziego. Pokonała go nie na terenie miłosierdzia ale na terenie jego niewrażliwości. Kobieta silna swoją słabością. Tego uczy nas przypowieść, by nie bać się swoich słabości, bo one są naszą bronią. To jest skuteczne narzędzie choć wydaje się że to brednia. Słabość i niemoc to nasza broń do walki. I jeszcze jedna rzecz: Bóg chce byśmy mu się naprzykrzali, byśmy byli natarczywi, byśmy wołali bezustannie w naszych sprawach, modlitwach, bo On tego chce, słabość i nasza bezsilność staje naprzeciw słabości Boga!!! Czy Bóg ma jakieś słabości??? Otóż słabością Boga jest to że nie potrafi PRZESTAĆ NAS KOCHAĆ !!!
Czy jednak znajdzie wiarę, gdy przyjdzie? Paruzja nastąpi wtedy, kiedy będzie mocny kryzys wiary i modlitwy. Dlatego trzeba już teraz wołać w swej słabości natarczywości by Bogu się naprzykrzać i być natarczywym, bo naszą pomocą jest nasz Bóg i Stwórca.

wtorek, 5 października 2010

Wiara Hioba

Panie przymnóż nam wiary - wołają Apostołowie. Na apel uczniów Chrystus mówi o wierze tak malutkiej jak ziarnku gorczycy, i ta wiara może sprawić że drzewo z korzeniem jesteśmy w stanie przesadzić. Czym jest wiara? Kojarzy się ona różnie. Wiara to dla niektórych ludzi przyjęcie na intelekt norm katechizmowych, doktryn chrześcijańskich, lub dogmatów. Wierzę bo wiem że jest Bóg, umiem się modlić, i uważam to za wiarę. Sama wiara budowana o intelekt nie jest wiarą. Skoro ktoś szuka wiary łatwej tzn, że jej nie ma. Co Apostołom było łatwiej powiedzieć: Przymnóż nam wiary, czy powiedzieć wprost i przyznać się: my jej nie mamy! Chrystus daje dziwną odpowiedź: Skoro potrzebna jest tak malutka wiara, jak ziarnko gorczycy ( niewiele większe od ziarnka piasku), tzn, że uczniowie nie potrzebują wiary w sensie ilościowym, po to żeby ją trzymać na zapas, ale po prostu tej wiary nie mają. I dlatego jest ona potrzebna, bo jej nie ma. I dlatego wołają przymnóż nam wiary bo tak jest łatwiej powiedzieć, niż się przyznać, że jej nie ma wcale.
Wiara w małej ilości wystarczy, jeśli jest autentyczna, ale nie po to by poruszać i przesadzać drzewa, ale po to by poruszyć siebie samego.
Wiara jest siłą wewnętrzną człowieka, dlatego że Bóg chce nas prowadzić po nieznanych terytoriach, po nieodkrytych obszarach naszego życia, i jeśli człowiek wejdzie na tą drogę, wiara da mu przetrwanie, z kolei ta wiara jeśli jest zewnętrzna, człowiek nie wytrzyma trudu drogi i zacznie narzekać i bluźnić jak Izrael, który po wyjściu z Egiptu narzekał i ufał Bogu, bo im się wydawało że Bóg robi krzywdę. My ludzie widzimy wiele spraw do zakrętu, dalej nie widzimy, bo droga skręca, a Bóg widzi daleko, daleko.
Wiara daje wewnętrzne oparcie, pozwala iść w ciemnych chwilach życia, gdzie jedynym światłem jest Boża mądrość i Słowo, a nie ludzka mądrość.
Kiedy czytamy ks. Hioba, to okazuje się że to był mocarz wiary. Z dopustu Bożego, traci dobytek, rodzinę, zapada na trąd. Bóg próbuje jego wiarę. Hiob tracąc wszystko w jednej chwili bez wahania mówi: Skoro dobro przyjęliśmy z ręki Boga, dlaczego zła nie przyjmujemy? Niech Bóg będzie uwielbiony. Człowiek wiary ogromnej posłuszny Bogu nie bluźni, nie przeklina, ale zgadza się na wszystko, co Bóg mu zsyła. Taka wiara daje przetrwanie, bo posłuszeństwo rodzi błogosławieństwo.
Abraham posłuszny woli Boga składa w ofierze swego syna Izaaka. Bóg wystawia jego wiarę na próbę. Przechodzi ją pomyślnie. Rodzi się jeden prosty wniosek: kto przejdzie próbę wiary ten może powiedzieć, że wierzy, kto nie przejdzie jej to wiary nie ma. Kto znalazł łatwą wiarę, wygodną, tzn, że nie ma wiary. I dlatego wołać ciągle trzeba: Panie przymnóż nam wiary.

niedziela, 26 września 2010

Łazarz i bogaty człowiek

To są dwie postaci, z których jedna ma imię a druga nie ma imienia. Łazarz z j. hebrajskiego oznacza Eleazar znaczy tyle co Bóg pomaga, Jahwe przychodzi z pomocą. W znaczeniu semickim imię oznacza najgłębszą rzeczywistość osoby, streszcza jego historię. Bogacz nie ma historii, bo nie ma imienia. Można go nazwać pieniądz, kariera, biznes, świetna zabawa, itp. Zamknął się w swoim własnym chorym świecie pozbawionym przyjaciół, nie zauważał nikogo, psy tylko widziały biedaczynę Łazarza. On niczego i nikogo nie widział, poza czubkiem własnego nosa. Życie im upłynęło, razem umarli i jeden został zbawiony, a drugi potępiony.
Ich los po śmierci jest ostatecznym utrwaleniem obecnego sposobu życia, przedłużeniem tego co jest lub czego nie ma na ziemi. Dla bogacza nie ma większej męki niż puste życie wypełnione bezsensownymi zajęciami.
Ewangelia przypomina nam, że los człowieka decyduje się już teraz, dzisiaj w tym momencie. Wieczność to utrwalona teraźniejszość. To, co teraz trwa zostanie przekształcone w to, co trwa na zawsze. Innymi słowy można powiedzieć, że tym czym się karmię, jakie jest moje życie, jakie mam wartości, to wszystko będzie miało swoje przedłużenie w wieczności. Wieczność dla mnie zaczyna się już teraz. Tu i teraz będzie miało swoją kontynuację w niebiosach.
Dopiero wtedy, kiedy bogacz cierpi zaczyna szukać przyjaciół, przestrogi dla braci. Abraham mówi że nawet umarli gdyby przeszli na ziemię i przestrzegali ludzi to i tak oni się nie nawrócą. Mają Proroków, niechaj ich słuchają.
Chrystus otwiera tu nas na działanie Słowa Bożego. Nie trzeba cudów, bo Słowo otwiera nas na rzeczywistość nieba. Prawdziwym cudem jest Słowo, które prowadzi do zmartwychwstania. Nawrócenie nie opiera się na strachu, na przywoływaniu duchów, czy nieboszczyków, ale na Słowie. Dzięki Chrystusowi, który zmartwychwstał, wychodzimy z naszego grobu do zmartwychwstania i szukamy braci. Jezus chce pokazać, że niebo jest tam, gdzie jest Słowo Boże.

wtorek, 14 września 2010

KRZYŻ

Ks. Jan Twardowski w swoich zapiskach zauważa, że wokół nas jest tylu ludzi cierpiących, zmordowanych chorobą, samotnością, doświadczeniami, że nie są w stanie ani na chwilę pomyśleć o Panu Bogu. Cierpią jak zwierzęta, nie widząc sensu swojego życia, popadają w rozpacz.
Pamiętam usłyszane słowo na mszy św. jak to jeden z kaznodziejów opowiadał , że w pewnym seminarium duchownym odwiedzał chorych kleryków biskup diecezjalny. Podszedł do jednego chorego i powiedział mu: ,,Co synu cierpisz i chorujesz? Tak księże biskupie - odpowiedział chory alumn. To pamiętaj żebyś swoje cierpienie ofiarował w jakiejś intencji, żebyś nie cierpiał na darmo jak bydle."
Każde cierpienie ma sens... Bo jest w nim zawarta tajemnica krzyża.
Jeśli dotykamy tajemnicy naszego krzyża, to wiedzmy, że inni mają jeszcze większy i cięższy od naszego.
W krzyżu zbawienie, w krzyżu cierpienie, w krzyżu miłości nauka...

wtorek, 31 sierpnia 2010

Solidarność 2010

Wszyscy słyszymy w mediach o obchodach 30 rocznicy powstania Solidarności. Jak zwykle mówi się o tym co było, jak powstawało, jakie towarzyszyły emocje w tamtym czasie. Politycy chwalą się że żyjemy w wolnej Polsce, że wywalczyliśmy wolność, żyjemy w UE, itd, itd. Ale ja pytam się co to za Polska? Te polityczne i medialne gadanie to kłamstwa. Wolna Polska? Jaka wolna? Co to za wolność? Bezrobocie, walka o władzę, problemy gospodarcze, anarchia, ogólny bałągan w narodzie.
Będą dalej świętować chwalić się pseudowolnością, przeżywać chwile sprzed 30 lat. A co młode pokolenie teraz przeżywa? Pustkę, bezsens, nihilizm, brak perspektyw w państwie. Oczywiście ruch stworzył podstawy wolności ale za bardzo poszedł w politykę. Polityka i władza Solidarności zniszczyła Polskę począwszy od lat 90. Do tej pory to naród odczuwa. I o skutkach tego o co się walczyło i jakie teraz konsekwencje naród odczuwa o tym się nie mówi. Tylko się wspomina i czule mówi o Solidarności, która utorowała drogę ku demokracji i wolności. A co z tą Polską???
Już pełne dworce tych co wierzyli,
a na ulicach setki żebraków
i bezrobotni pod budką z piwem,
wciąż przeklinają
Okrągły Stół.
Bohaterowie ze steropianu
z czystym sumieniem sprzedają nas,
nasze marzenia, sny o wolności,
to Solidarność sprzedaje nas...
tak śpiewała kapela pankowa w latach 90. Może w tych słowach jest trochę racji. Historia oceni i osądzi.

sobota, 28 sierpnia 2010

moi goście oglądający moje pisanie!!! UWAGA jeśli macie jakieś pytania nurtujące i dylematy nt. wiary czy jeśli rodzą się różne pytania co by poruszyć na moim profilu to piszcie na mój email: vendetta_81@o2.pl
będę odpowiadał. Śmiało można pisać PozDDRo w Panu +

wtorek, 24 sierpnia 2010

dwie proste myśli

usłyszałem dziś dwie proste myśli, które mi się zakodowały i chce je napisać:
jedna to taka żeby mocno związać się z Panem Jezusem, a nie tylko Go uchwycić bo jak się człowiek tylko chwyci to utonie, a jak się zwiąże to nie poleci do dołu. Różnica jest w uchwyceniu i związaniu, podobnie jest z liną.
druga myśl to taka że telewizja utrzymuje widza w przerwie od jednej reklamy do drugiej. Słowa Jana Pospieszalskiego. Media zamiast ukazywać rzeczywistość w której żyjemy stworzyła konsumpcyjny styl programów. Wszystko po to by nakarmić głodnego widza reklamą, seksem i przemocą, bo przecież to działa na zmysły, a towar musi się sprzedać...

poniedziałek, 9 sierpnia 2010

czuwanie

usłyszałem w kontekście ewangelii czuwajcie i bądźcie gotowi, bo w chwili, której się nie domyślacie Syn Człowieczy przyjdzie taką myśl, że Bóg mówi do człowieka a następnie się usuwa, wycofuje i czeka na działanie człowieka. to tak jakby szedł za mną lub obok mnie. może to próba wiary? Podobnie w życiu Abrahama, Bóg obiecuje mu Ziemię ale wcześniej każe mu wyjść z Ur haldejskiego i iść w nieznane. Abraham ufa i wierzy przychodzą na niego próby wiary ale nie bluźni Bogu, nie narzeka, spełnia posłusznie Boże polecenia. I chyba ufność i wytrwałość przy Bogu ma znaczenie to czy się zbawię czy nie, nie zbawię siebie pobożnymi pacierzami czy dobrymi uczynkami, chodzi o zawierzenie i zaufanie Bogu a nie czemuś czy komuś innemu. Być gotowym by wyjść na spotkanie Boga.
Dziś przeczytałem w Słowie przypowieść o pannach głupich i mądrych. Jezus też mówi tu o czuwaniu, by ta lampa nie zgasła kiedy przyjdzie pora by wejść do wieczności. Trzeba tej lampy strzec, bo inaczej zamkną drzwi przed nosem i będzie zgrzytanie zębów. Bóg naprawdę przestrzega przed potępieniem, mówi do nas i usuwa się, teraz do nas należy czy go posłuchamy czy nie.

środa, 14 lipca 2010

Bliźni

W poprzednią niedzielę było w Ewangelii o uczonym w Prawie, który zapytał Jezusa co zrobić aby się zbawić? Jezus przypomniał mu przykazanie miłości, a uczony usprawiedliwiając się zapytał Mistrza kto jest moim bliźnim?
Ten człowiek miał dobry układ z niebem, przestrzegał Prawa, płacił dziesięcinę, modlił się, znał na pamięć Pismo św.( w tym miejscu zaraz szlag mnie trafia jak to usprawiedliwiamy się przed sobą jak to znamy Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo, i zadowoleni z siebie ogarnięci płycizną duchową udajemy świętoszków), z Bogiem miał poukładane relacje. Powiedzmy że jego pobożność była w porządku. Największym problemem był bliźni, ten którego spotykamy, żyjemy z nim, dotykamy, który depcze po piętach, który prowokuje, nie pozwala przestrzegać przykazania miłości. Kochać Boga, którego się nie widzi jest łatwiej niż kochać bliźniego, którego się widzi. Uczony usprawiedliwiał się swoją pobożnością, chciał tanim kosztem się zbawić. Zobaczmy 2 stanowiska Jezusa i uczonego. Uczony pyta o definicję bliźniego, pyta o przedmiot miłości - kto jest bliźnim?, jak zbawić się mniejszym kosztem tzn. jak daleko sięgają moje obowiązki, co i kiedy mam robić wobec bliźniego.
Jezus nie podaje definicji bo ona zostawia zawsze poza sobą coś lub kogoś, ale prowokuje i powie że to pytanie jest w tym momencie nie na miejscu. Nie myśl o sobie, pomyśl o drugim, o tym kto wpadł w ręce zbójców, wczuj się w jego sytuację, spróbuj mu współczuć, pomóc, a dopiero znajdziesz odpowiedź jak się zbawić.
Jak człowiek zamyka się na bliźniego, to buduje wokół siebie mur obojętności i zimnej relacji, jak widzi bliźniego to otwierają się przed nim horyzonty.
Cokolwiek uczyniliście dla bliźniego uczyniliście dla mnie - powie Jezus. I nie mówi wcale cokolwiek czynisz dla siebie czynisz dla Mnie. Liczy się zawsze drugi, bo on najpełniej pokazuje Jezusa.

środa, 7 lipca 2010

Wiara

Jestem człowiekiem wierzącym, ale zastanawiam się często czym jest ta wiara. Co ona mi daje?
Mam świadomość tego że bez Jezusa, bez codziennej modlitwy, bez karmienia się Komunią jestem nikim. Po prostu tak jest. Nie traktuję sakramentów jako folkloru, ale wgłębiam się poprzez te tajemnice w tajemnicę Boga. Nieraz mówię Panu Jezusowi, że bez Niego nie mam tożsamości, nie wiem kim jestem, nie potrafię się określić, jestem pogubiony, ale TY nadajesz mi nową tożasamość, dzięki czemu jestem szczęśliwszy.
Wiara to przeświadczenie, że potrzebuję Boga w swojej małości, nicości, że bez Niego niczego nie osiągnę.
Wiara to tożsamość, przynależność do Jezusa, bycie Jego uczniem, bez względu jakie mam sukcesy duchowe na koncie. Wiara to uznanie w każdej sytuacji życia Jezusa jako Pana, który niech kieruje, prowadzi i wspomaga moje życie.

niedziela, 20 czerwca 2010

Uczeń skazany na wolność jednej drogi

Jezus przeprowadza wśród uczniów opinię na swój temat: za kogo uważają Mnie tłumy? Apostołowie bez problemu przytaczają wypowiedzi ludzi, którzy widzą w Jezusie proroka. Ale niespodziewanie pyta się: a wy za kogo mnie uważacie, kim Jestem dla was? Piotr jako jedyny zna odpowiedź reszta jakby milczy, nie wiedząc o co Jezusowi chodzi. TY JESTEŚ MESJASZEM odpowiada Piotr. Ale sama odpowiedź nie wystarczy, nie wystarczy ładnie zbudować zdanie poprawnie teologicznie, czy przytoczyć jakąś formułkę, to musi być odpowiedź moja, nie kogoś cytowana, ale moja osobista zbudowana w oparciu o własne doświadczenie. Przyszła mi myśl nie wiem czy dobra czy zła ale czy od tego też nie zależy nasze zbawienie? Od tego kim jest dla mnie Jezus?
Syn człowieczy będzie wydany i ukrzyżowany - powie Zbawiciel. Po daniu odpowiedzi przychodzi tylko podjąć taką drogę jak Jezus. Skoro Mistrz przez posłuszeństwo wybrał krzyż to uczeń nie przejdzie inaczej jak po drodze Pana. Życie trzeba widzieć w perspektywie krzyża. To trudne ale tak wymaga od nas tego nasza wiara, wiara, która wymaga wysiłku, zaparcia się, szukania nie siebie, ale tego czego Bóg oczekuje ode mnie, by projekty moje były przepełnione Bogiem by moje decyzje wypływały z wiary, bym nie dezerterował, ale szedł z odwagą za Mistrzem drogą krzyżową, bo nie ma innej drogi. Niejako jestem skazany do pójścia tą drogą.

wtorek, 8 czerwca 2010

Sól i swiatło

Jesteście światłem dla świata i solą dla ziemi.
Zauważmy, że Bóg niejako nam zaufał i pragnie abyśmy to my nieśli to światło i dodawali smaku temu zgniłemu światu. Naprawdę w wielu sytuacjach życiowych mogę tak powiedzieć że ten świat jest popsuty, zgnity, śmierdzący, stęchły poprzez swoje wybory, a ja mam nieść i być solą i światłem, czymś co oczyści ten świat z jego zgnilizny.
Nasze życie ludzkie składa się z różnych relacji, kontaktów z osobami. To już nadaje smaku, że jak spotykam się z bliskimi, buduję czyste relacje, to staję się światłem i solą. Ofiarować z siebie to , co jest najlepsze, Zadanie jest trudne, ale najważniejsze żeby je rozpocząć, gdyż sumując nawet malutkie wysiłki mam swój wkład w budowę i czynienie tego świata lepszym.
Życie zaczyna się od tych najprostszych spraw, od fundamentu. Bóg chce miłości, okazuj ludziom miłość.

sobota, 5 czerwca 2010

Boże Ciało

kilka myśli, które zebrałem w kontekście tej Uroczystości, chcę się nimi podzielić. Chrystus tłumaczy Kto spożywa Moje Ciało i pije Moją krew ma życie wieczne. Zobaczmy że jest to obietnica i gwarancja życia wiecznego w Bogu, to nie ściemka, ani żart, że niby Chrystus być może obieca życie wieczne, może tak, może nie, wg. humoru albo upodobania. NIE!!! ODPOWIEDŹ JEST JASNA - MA ŻYCIE WIECZNE bez żadnych kalkulacji, obliczeń.
Kolejna rzecz to taka, że Eucharystia ma podwójne znaczenie. Jesteśmy pielgrzymami w drodze, bez pokarmu człowiek nie dojdzie, nigdzie nie dojdzie o własnych siłach, potrzebuje jeść, my potrzebujemy pokarmu na drogę, ponieważ jesteśmy pielgrzymami, bez pokarmu jaki daje nam Chrystus nie dojdziemy do wieczności kto nie będzie spożywał Ciała Syna Człowieczego, nie będzie miał życia w sobie.
Procesja Bożego Ciała to wynoszenie Eucharystii na zewnątrz. Chrystus przychodzi w miejsca gdzie mieszkamy, żyjemy, kochamy, przeżywamy dramaty. Niejako chce wejść w to życie, napełnić je, dlatego też nie zatrzymujemy Go dla siebie, ale chcemy Jezusa wnieść pod swój dach, by on dachy pootwierał.
Najtrudniejszym momentem mszy św. jest zakończenie: IDŹCIE W POKOJU CHRYSTUSA. Można by rzec: idźcie jesteście posłani, do tego świata, by go przemieniać, innymi słowy, przyjąłem to, czym sam chce się z innymi podzielić, i to jest najtrudniejsze, bo życie się zaczyna, celebracja liturgiczna się kończy, a życie się zaczyna, apostolat, misja delikatna na nas spoczywa by nieść Chrystusa.
Droga, która prowadzi z domu na mszę jest prosta i krótka, droga, która prowadzi z Kościoła w życie jest najtrudniejsza, bo wymaga świadectwa i ofiary.

piątek, 14 maja 2010

Masy

Nie znoszę uprawiania masówki. Widzę wśród młodzieży taki styl, który dla większości staje się ich domeną. Po co być sobą, po co się wychylać, mieć inne zdanie jak masa narzuca mi swoje? To takie wydawałoby się wygodne, bezpieczne bo tak łatwiej może funkcjonować chociażby i w szkole. Zakładanie różnych twarzy i dopasowanie się do sytuacji. Kto taki jest traci swoją tożsamość, oryginalność, staje się głupolem i chce by jego głupotę zauważano. Jak niektórym trudno być sobą, mieć swoje zdanie odmienne czasem niż masa, jak oni tak i ja. Jesteśmy jak obieg krwionośny, jedna komórka zaraża inne albo komórki zarażają jednostkę, więc cały organizm jest zarażony. Dosyć schematów, bądźmy sobą, miejmy swój system wartości.
Maskarada w życie wdziera się nie zważając jak i gdzie.
Maskarada, maskarada, wszędzie już się czai zdrada... tak kiedyś śpiewał Tomek Siwy Wojnar z defektu muzgó. (kapela punkowa ubiegłej dekady)

niedziela, 9 maja 2010

6 Niedziela Wielkanocna

Nie lękajcie się mówi Chrystus w kontekście dzisiejszej Ewangelii. Ktoś kiedyś obliczył, że słowo NIE LĘKAJ SIĘ na kartach Pisma Św. liczy sobie 365 razy. To tak jakby Bóg codziennie mówił mi Nie lękaj się, nie bój się. Biblia cały czas mnie zaskakuje, bo jest Listem Miłosnym Boga do człowieka. Człowiek nie mógłby sam o własnych siłach stworzyć tak cudownej księgi. Bóg ją napisał przez ludzi, których natchnął mocą Ducha. Duch niesie nadzieję, daje nowe życie, odnawia wnętrze człowieka, czyni go świątynią. Czy w jakiejś innej religii mówi się o świątyni jako o człowieku? Człowiek jest świątynią gdzie Bogu spodobało się zamieszkać.
Mówi Izajasz: nie lękaj się bo Cię wykupiłem
wybrałem po imieniu, tyś moim
Umiłowana trzodo Chrystusa, nie lękaj się niczego, bój się jedynie grzechu i tego, co zabiera życie i sieje lęk. LĘK...
Ks. Popiełuszko mówił o lęku że człowieka najbardziej paraliżuje lęk, strach. Nie ludzie, nie system, taka czy inna władza, ale lęk potrafi sparaliżować i przestraszyć człowieka. Miłość usuwa lęk- powie św. Paweł. Kto prawdziwie kocha wydoskonalił się w miłości. Nie lękajmy się miłości.

środa, 5 maja 2010

kazanie do maturzystów

Agnieszka maturzystka prosiła abym napisał na blogu słowo, które głosiłem do was na zakończenie roku szkolnego w ubiegły piątek. Ależ bardzo proszę...
Na początku przepraszam nie miałem neta przez kilka dni, więc teraz publikuję. O czym to ja mówiłem...???
Zacząłem od tego, że chcemy wspólnie podziękować Bogu i sobie nawzajem za wszystkie lata spędzone w szkole.
Na pewno czujecie radość z ukończenia pomyślnie klasy maturalnej, jest to autentyczna radość z ukończenia, bo oto zamykacie pewien etap swojego młodzieńczego życia, który będzie przypieczętowany egzaminem maturalnym. Zamykacie pewien rozdział, część swojego życia, ale otwiera się przed wami życie dorosłe, nie mniej odpowiedzialne.
Jak łatwo iść przez wszystkie lata szkolne jednym pędem, takim samym myśleniem, myśleniem stadnym, uprawiając masówkę, tworzyć sobie taki azyl, żyć w stadku, jak wszyscy myślą tak i ja, bo po co się wychylać, po co mieć odmienne zdanie, przecież zaraz mnie zgnoją, zlinczują, bo nie mogę być lepszy(a) od innych w klasie. To się już skończyło, nie będziecie się spotykać w klasie na lekcjach, zostaną wam tylko milutkie wspomnienia zapisane w pamięci, wygrzebywanie ze świadomości minionych wydarzeń, które się zapisały, a które już nigdy nie wrócą, bo tworzą historię. I powiecie kiedyś sobie ''ale to były czasy" Zobaczycie, że każdy do tech przeżytych chwil powraca z tęsknotą. Że jedynym moim obowiązkiem była nauka, ileż mogłem jeszcze zrobić, na pewno było mnie stać na więcej, ale to co zdobyliście jest wasze. W życiu zdobyta wiedza przyda się. Będąc w seminarium po technikum elektrycznym naprawiałem kolegom sprzęt AGD, hehehehe zawsze coś tam zostaje po szkole przydatne w praktyce.
Życie też jest sprawdzianem. Życie przyniesie ze sobą różne sukcesy, porażki. Ważne żeby się nie poddawać nie wątpić, nie uwsteczniać.
Wraz z ukończeniem szkoły macie jakieś plany, marzenia, wizje. Jakby człowiek nie planował, nie realizował marzeń, to by nic nie osiągnął.(w 3 klasie seminarium marzyłem o trabancie). Z mojego życia: otóż po maturze pisemnej z polskiego i matematyki dostałem zapalenia jelit, nie wiadomo skąd to paskustwo się nagle czepiło. Pojechałem do szpitala, lekarze nie wiedzieli co się dzieje, ja przestałem nagle chodzić bo ból okropny doświadczenie choroby pomogło mi odnaleźć powołanie. W tym czasie kiedy byłem w szpitalu miałem zaproszenie na 18 - stke do koleżanki. Ale nie bylem bo szpital. I tak po ludzku myślałem: jakbym poszedł, poznał dziewczynę jakąś tam sobie może byłbym się zakochał, może bym się ożenił i nici z seminarium. A tak Pan zadziałał i podpowiedział lepiej się pomęczysz Ja ciebie powołuję. To było niesamowite doświadczenie Boga w sercu taki silny głos i przekonanie że Pan mnie wybiera.
Kochani nie bać się Bogu powierzać swego życia, ufać i zawierzyć a człowiek jeszcze na tym zyska. Że sobie samemu zawdzięcza wszystko to pycha i głupota, bo kim jesteś czego byś nie miał bo od Pana masz wszystko. Na koniec nie bać się stawiać wysokich poprzeczek, jak mierzysz wysoko, daleko zajdziesz.
Niech ten dzień będzie czasem refleksji, co udało się zrobić wypracować to twoje, co zmarnowane przepraszać siebie i Boga. Ten etap macie za sobą, dobiegliście do mety szczęśliwie, żeby nie latać po wsi i nie przepić dnia bo tak robią największe ofermy, bo wydaje się że wielce się napracował i musi odreagować, czuje się wolny i nikt go nie kontroluje wszyscy mogą go pocałować w 4 litery bo jest wolny, nikt mu nic nie zrobi a życie w tyłek mocno nakopie.
To tyle pokrótce powodzenia na maturach i szczęśliwych samych sukcesów w życiu kochani.

piątek, 23 kwietnia 2010

***




Jeszcze jedno zdjęcie, które mi się podoba:))))

***

Jeszcze jedno zdjęcie, które mi się podoba:))))

Wiosna


Cudowna jest przyroda na wiosnę. Chwali Pana swoim pięknem. Lubię łazić po lesie i delektować się pięknem otaczającego mnie świata, ciszą, szukaniem spokoju, samotności, bycia sam na sam ze swoimi myślami, bo w tym świecie rozkrzyczanym nie mogę się pozbierać i poskładać swych myśli, a przyroda mi w tym pomaga. Chwalę Cię Panie w pięknie otaczającego mnie świata

:)

Dawno już pisałem na blogu swoje prymitywne wywody ale znowu przyszła mi myśl w kontekście męczeństwa Św. Wojciecha by coś napisać. Lubię pisać o ewangelii bo medytuję o niej rozmyślam, kocham Słowo Pana bo ono motywuje mnie do refleksji i pokazuje jak daleko mi do ideału bycia chrześcijaninem i uczniem Pana.
Jeśli ziarno rzucone w glebę obumrze przynosi owoc a jeśli nie obumrze zostanie samo i nie wyda plonu.
Codziennie zmagam się ze światem mocno ateistycznym, z młodzieżą zlaicyzowaną, mającą swój prymitywny świat pseudowartości,który wydaje im się najważniejszy. I o zgrozo zaczynam przenikać tym samym!!! Nie zdają sobie sprawy z tego że młodego księżulka gorszą codziennym staniem pod palarnią, że gorszą go wulgaryzmami, chamstwem, agresją, obojętnością, niewiarą, bo religia jest (przynajmniej w szkole tam gdzie ja jestem)czasem na załatwianie swoich spraw, nieodrobionych lekcji, zjedzenia lub żarcia pokarmu, pogadania o pierdołach, co będą młodego słuchać?? Co On może wiedzieć??? Co będzie nam księżulo truł o chrześcijaństwie jak my mamy swój świat który jest "fajny", abstrakcyjny, nam jest w tym wygodnie, bo nie wymaga refleksji, pokombinujemy, inni za nas zrobią to co nam się nie chce. Można by jeszcze pisać i pisać i się frustrować.
Ktoś jak to przeczyta to może się załamać. Hehehehe:) Pomyślałem że to nie jest świat dla mnie, robię się taki sam ,wulgarny, chamski, agresywny, wszystko jest mi obojętne. Żyję z dnia na dzień, jak widzę tych kapturników, pochylonych nieco do przodu z papierosem w zębach, to nie tylko mu współczuję, ale dosłownie kurwica mnie bierze, hehehehe, ALE UWAGA! JEZUS KAŻDEGO DNIA DAJE MI SIEBIE I JESTEM SZCZĘŚLIWY:) AMEN i tu mogę zakończyć. Bóg jest blisko mnie, pomimo że świat jest poprzewracany do góry nogami, niech sobie taki będzie. Ja nie mogę zdezerterować, robię swoje, a Pan jest ze mną. Nawet mi się lepiej zrobiło jak to napisałem. Wywaliłem swoją frustrację na bloga. Dziękuję.:)))))))

niedziela, 7 marca 2010

nie karć mnie Panie w Twoim gniewie

Pan Jezus wyprostował myślenie Żydów co do tych faktów, które miały tragiczne miejsce. Oto Piłat zabił Galilejczyków, którzy składali ofiarę, na innych zawaliła się wieża Siloe i zabiła 18 ludzi. Żydzi donosząc Jezusowi te fakty myśleli że jest to Boża kara za grzechy. Pan im odpowiedział Czy myślicie że ci co zginęli albo ci, których zabił Piłat byli większymi grzesznikami niż inni Galilejczycy? Otóż nie! Jeśli się nie nawrócicie wszyscy zginiecie podobnie.
Co Jezus miał na myśli? Bóg nikogo nie karze za grzechy, za występki za moralność. Byłoby to sprzeczne z tym co mówi Pan Jezus: Nie chcę śmierci grzesznika ale chcę by się nawrócił i żył. Lekarza potrzebują ci, z którymi jest źle. Spotykające nieszczęścia czy tragedie życiowe nie są przejawem Bożej kary. Takie myślenie jest prymitywne że skoro ktoś cierpi nieszczęście to Bóg go ukarał. Nikt nie może wysnuwać wniosków co do moralnej winy lub kary nieszczęśnika.
Wielu ludzi zginęło w niezawiniony sposób, nagle i niespodziewanie. Zginęli ale nie za karę Bożą. Modlimy się w suplikacji: Od nagłej i niespodziewanej śmierci zachowaj nas Panie. Z
Zachowaj nas abyśmy nie umarli w taki sposób ale byśmy żyjąc na tym świecie wydawali owoce nawrócenia, bo nie wiadomo ile jeszcze nam życia pozostało.
W przypowieści o drzewie nie przynoszącym owocu mówi Pan: Zostaw je jeszcze na rok, obłożymy, nawieziemy, może wyda owoc?
Naszym gnojem, naszym nawozem, który pomaga we wzroście niech będzie modlitwa, Pismo Św, post. Bo może wydam w końcu owoc? Bez wzrostu nie ma owocu i w naszym życiu i w życiu biologicznym.

poniedziałek, 1 marca 2010

dobro i zło

Bądźcie miłosierni jak Ojciec jest miłosierny. Nie potępiajcie abyście nie byli potępieni, nie sądźcie byście nie byli osądzeni(...)odmierzą wam taką miarę jaką wy mierzycie.
Te słowa Jezusa z dzisiejszej Ewangelii uświadomiły mi taką prawdę mianowicie: ilekroć okazuję zwykłą ludzką dobroć z serca, miłość, szacunek to te wartości powracają ze zdwojoną siłą do mnie. Jeśli okazuję dobroć innym ona powraca, dobro zawsze jest wynagradzane dobrem. Przemoc również. Jeśli okazywałem się arogancki wobec ludzi szczególnie młodych to oni mi odpłacili tym samym. Przemoc zawsze rodzi przemoc. Dobro przemienia się w dobro, zło zawsze rodzi zło. Tak było i tak będzie.
Dawajcie a będzie wam dane. Dawać dobra jak najwięcej ono zawsze powraca, tylko chcę dobro czynić a nie zło. Zło nigdy nie zatryumfuje ale samo ulegnie destrukcji.

poniedziałek, 22 lutego 2010

Piotr opoka

Ty jesteś Piotr Opoka i na tej opoce zbuduję mój Kościół a bramy piekielne go nie przemogą.
Podoba mi się ta myśl Pana Jezusa, który zakładając żywy Kościół, z ludzi ułomnych, grzesznych, obiecuje, że szatan go nie pokona.
Zawsze odnosiłem to do walki o kościoły jako budowle, ale przecież każdy z nas jest żywym KOŚCIOŁEM, żywą świątynią i że szatan nie jest w stanie nas pokonać. To obiecuje Jezus. I rzeczywiście tak chyba jest, jak żyję w łasce i przyjaźni z Panem to grzech mnie nie przezwycięży, nie ma nade mną władzy, moce piekielne są osłabione w stosunku do łaski, którą daje mi Pan. Zły nie może przemóc dobra, miłości, zasianej w sercach. Upadki się zdarzają, moce piekielne walą ze zdwojoną siłą w gmach mego serca, ale nawet po upadku mam ufność i wiarę, że Pan mi przebacza, ratuje i leczy by szatan nie miał nade mną władzy. Ufność to wiara w to, że jak porani się serce, to jest na to lekarstwo Bożego Miłosierdzia, które zawsze uleczy ilekroć człowiek chce. Miłość przebaczająca i uzdrawiająca to skuteczne lekarstwo dostępne bez recepty 24 h na dobę bez żadnej wygórowanej ceny, ale całkowicie za darmo. Po co? Po to by moce piekielne nie niszczyły świątyni mojego wnętrza, gdzie Pan chce przebywać. Kiedy stoję u drzwi i kołaczę to otwórz mi swoje serduszko bym wszedł do niego i przebywał w nim razem z tobą. AMEN:))))

środa, 17 lutego 2010

Proch i Post


Wielki Post zaczyna się od posypania głów popiołem. Proch symbolizuje nasz grzech, przywiązanie do egoizmu, egocentryzmu, tego co stale ustawiamy na pierwszym miejscu w naszym życiu zamiast Boga. Każdy ma swego bożka, którego czci, bożek nie jest z Boga ale powstał z prochu i w proch się obróci.
Popiół ma smutną twarz ale też radosną? Dlaczego smutną? Bo kojarzy się z pogrzebem ze śmiercią, z odejściem, przypomina grób, płacz, smutek.
Popiół budzi nadzieję urodzaju. Kochanowski pisał, że popiół sypie się na pola żeby lepiej zboże rosło.
Proch uczy mądrego spojrzenia na życie, które przemija. Z Prochu powstałeś i w proch się obrócisz. Powstać z prochu? To słowa nadziei POWSTAŁEŚ

poniedziałek, 8 lutego 2010

Mk 6, 53-56

W Ewangelii Mk 6, 53-56 Jezus uzdrawia wszystkich, tych, którzy chcieli być zdrowymi.
Rozmyślając nad tym fragmentem pomyślałem o tych ludziach, których do Niego przynoszono. Oni nie zawsze mieli wiarę w sercu i przekonanie do tego że Jezus jest Mesjaszem. Ich wiara mogła opierać się i wzrastać po uzdrowieniu, po dokonaniu cudu. Nie było wiary przed... była po...
Zauważmy że człowiek jeśli jest chory to zrobi wszystko żeby być zdrowym, by pozbyć się cierpienia, by uwolnić się od dźwigania krzyża. By tylko być zdrowym. Jest napisane w tym fragmencie: Choćbym się mogła tylko skrawka płaszcza jego dotknąć będę zdrowa.
Dotknąć choć trochę Jezusa by być zdrowym. Pożeram codziennie Jezusa w komunii, dotykam Jego bóstwa i co???? I jakby się nic nie działo. Potrzebna jest wiara. Jezus wymaga ode mnie wiary w realną obecność. Panie umocnij we mnie wiarę, wzmocnij we mnie moc ducha.

czwartek, 4 lutego 2010

PAN

Pan Jezus wysyłając Apostołów z misją głoszenia Dobrej Nowiny i wyrzucania złych duchów podaje wskazówki, żeby nic ze sobą nie brali oprócz podstawowych, potrzebnych rzeczy, nic zbędnego. Poszli więc i głosili, wyrzucali demony, uzdrawiali i dawali świadectwo.
Żeby głosić Jezusa trzeba się czegoś wyrzec. Bo im bardziej uwijam sobie ciepłe gniazdko, z którego ciężko dupę zerwać, kiedy szukam jakiś prymitywnych rzeczy, którymi się karmię to gdzie jest w tym Jezus i Jego misja, którą mam pełnić???
Pomyślałem więc o sobie ale też o innych chrześcijanach, którzy nie dają świadectwa bo się karmią jakimiś tanimi przedmiotami podniecając swój umysł jakimś śmieciem, który staje się bożkiem i gdzie tu ma być dawanie świadectwa? Jak nie ma karmienia się BOGIEM to człowiek karmi się śmieciami i sam jego umysł i dusza staje się śmietnikiem. Bóg nie chce śmieciarzy duchowych, ale takich którzy oddają mu cześć w Duchu i Prawdzie.
Kapitalizm nas WYDYMA duchowo. Karmienie się i podniecanie jakimś materiałem który nie daje zbawienia wydaje się jakby poza tym nic nie było. Zbawienie własnej duszy to największe zadanie dla nas choćby miało mnie to wiele kosztować.
Wydaje mi się że słaby ze mnie człowiek, staram jakoś dawać świadectwo swego życia ale ludzie mają to gdzieś. Bo jeśli nie ma Boga w sercu i brak wiary to świadectwo na nic się nie przyda. Więc jak uczniowie trzeba strzepać proch z nóg i dalej iść do przodu z Jezusem nastawionym na porażki, i dobrze bo mam gdzieś sukcesy. nie zależy mi na sukcesach poklaskach dobrej opinii. Bóg widzi wszystko i za każdy trud wynagrodzi.
Nie wycofam się z tego kapitalistycznego świata karmiącego się syfami i wpadającym w depresję bo nie ma miłości prawdziwej tylko jakieś namiastki szczęścia. Ale do przodu ,,gdyż JA JESTEM z Tobą, by Cię umacniać" mówi PAN.

poniedziałek, 1 lutego 2010

Dekapol i świnie

Ewangelia na dziś opowiada o opętanym z okolic Dekapolu. Ciekawe że w Piśmie Św. wszyscy którzy byli opętani czy dręczeni przez złego ducha nie mają imion są anonimowi. Człowiek wchodzący w dialog z diabłem nie ma imienia, jego godność jest poszarpana, zatrute jest jego życie przez niepokój, chaos, bałagan moralny sprawia że staje się bezimienny, nie potrafi siebie określić, nie wie kim jest. Podobnie było z opętanym z Ewangelii. Na dodatek mieszkał w grobach. Ciemności, pustka, egoizm zaślepiły go w ten sposób że mieszkał w sam w odosobnieniu bez nikogo w zupełnej ciemnicy moralnej duchowej i fizycznej. Dekapol a nie DEKALOG. Żył chyba własnym jakimś wyobrażeniem o dekalogu a nie BOŻYM DEKALOGIEM. Własne prawa w miejsce Bożych praw sprawiają że człowiek staje się dzieckiem diabła. W końcu Bóg się lituje i uzdrawia wpędzając demony w świnie, które oznaczają zwierzęta nieczyste. Dlatego też Żydzi nie jedzą wieprzowiny.
Jezus ma moc uzdrowienia ze wszystkich chorób duchowych i cielesnych. Jak człowiek spadnie na dno i poczuje upadek to wie co to znaczy dno moralne. Daj siłę i odwagę do powstania z martwicy moralno - duchowej wszystkim którzy żyją w grobach ciemnoty upośledzenia duchowego i ślepoty ducha...

czwartek, 28 stycznia 2010

Światło

,,Światło świeć, Światło prowadź mnie...,, tak śpiewał Tomek Budzyński z Armii.
Pan moim światłem i zbawieniem moim kogo mam się lękać?
Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca - słowa Jezusa z dzisiejszej Ewangelii.
Światło przyszło na świat a ludzie umiłowali ciemność aniżeli światło bo ciemne ich są uczynki - św. Jan.
Ale Pan Jezus daje słowa otuchy jaką miarą mierzysz taką Ci odmierzą i dodadzą. Mierz dobrem a Bóg to pomnoży i jeszcze doda więcej. Dobro pomnożone zawsze przynosi wielokrotny owoc. Dobro czynione będzie tym samym odmierzone i wynagrodzone.

sobota, 23 stycznia 2010

Piękna zima tego roku.

piątek, 22 stycznia 2010

Niemy krzyż w lesie pośród niemych drzew jest znakiem pobożności ludzi i dowodem ich wiary

niedziela, 17 stycznia 2010

Ks. Twardowski napisał kiedyś: Kto łączy ludzi? Czy tylko sam BÓG? Dlaczego ich łączy?
Spotkani ''przypadkowo'' mają coś do spełnienia w życiu, mają coś razem doświadczyć, ale po to tylko, żeby zbliżyć się do Boga. Nawet najukochańszy człowiek nie może nas odłączyć od Boga.
Jeśli przyjaźnimy się z kimś, jeśli kogoś kochamy, zaraz zapytajmy siebie czy poprzez tę przyjaźń tę znajomość łączę się z Bogiem? Czy spełniam to powołanie jakie Bóg mi zesłał?

On był przed nami niczym młode drzewo, jak korzeń z zeschniętej ziemi. Niem miał też wdzięku ani blasku by na Niego popatrzeć... a w Jego ranach jest nasze zdrowie. Iz 53,1

piątek, 15 stycznia 2010

Wiara

Pan Jezus kiedy dokonywał wśród Żydów cudów i znaków nie robił tego po to by wzbudzać sensację, tanią reklamę, nie szukał popularności ale domagał się Wiary. Kiedy Faryzeusze domagali się znaku, Pan powiedział, że żaden znak nie będzie wam dany oprócz znaku Jonasza. Jonasz siedział trzy dni we wnętrznościach wieloryba. Wieloryb go w końcu ze swojej gardzieli wypluł, wyrzygał. Jeśli ktoś czuje się opluty, poniewierany, obrzygany, to jest wyrzutkiem społeczeństwa. Tak czuł się Jonasz kiedy nawoływał do nawrócenia Niniwy. Ludziska się opamiętali i nawrócili, dzięki Jego nawoływaniu. Aluzja do Jezusa??????? Stał się dla nas jak ktoś przed kim twarze się zakrywa, jak ktoś kogo mieliśmy za nic. A On wziął na siebie wszystkie nasze grzechy, spadła na niego chłosta zbawienna dla nas, a w Jego ranach jest nasze zdrowie.(Izajasz).
Bóg domaga się od nas WIARY. Twoja wiara Cię ocaliła idź i nie grzesz.
Módl się o wzrost wiary do Boga. Bo bez wiary Bogu podobać się nie możemy(Św. Paweł)

czwartek, 14 stycznia 2010

888

Kiedy jako ksiądz zrozumiałem, że po to jestem na tym świecie by nie głosić siebie ale mądrość Bożą to wielu uznaje to za głupotę. Głupcem jestem w oczach świata, pośmiewiskiem dla cwaniaczków, zobojętniałych leszczy dla których bożkiem stał się telefon słuchawka w uchu i sobotnie imprezy zwane dyskotłukami, zakrapiane tanim alkoholem. Niektórzy nazywają to mądrością tego świata, ponieważ człowiek nie znosi pustki, więc nie mając Boga w sercu musi ją czymś wypełnić. I wypełnia katechezą tego świata, która jest fałszywa i prowadzi w ślepy zaułek. Krzyż jest głupstwem dla tych co niewierzą, mądrością jest dla tych co go nie odrzucają i idą za nim...

Jahwe

Jak trwoga to do Boga
Trwoga jest mądrą nauczycielką, która podpowiada, że Bóg jest najważniejszy. Cytuję tu słowa ks. J. Twardowskiego. Bezdomny Józef i Maryja w najtrudniejszych chwilach trzymali się Jezusa, który był malutki, słaby i bezbronny. Popatrzmy na Heroda przebiegłego lisa... Czasem ludzie widząc potęgę Heroda, zabiegają o tego, który ma władzę. Chcą mu się przypodobać, chcą z nim paktować, zapisać się do jego PARTII. Tymczasem ci, którzy zaufali pozornie słabemu i bezbronnemu Jezusowi tylko z NIM znaleźli się na wielkiej pustyni. Herod - pyszałek i ten który ze strachu uciekał przed Jezusem bo bał się ze straci ciepłą posadkę i władzę stał się kukiełką w teatrzyku dla dzieci. Herod nie umarł stale wydłużają mu się łapy i nogi.
Pozornie bezbronny Jezus wraca. Wciąż nadaje moc ludziom, którzy mają trudne chwile, albo którym rzeczywistość potrafi mocno dokopać.
Jakże szczęśliwy jest ten, kto opiera życie swe na pozornie odsuniętym Jezusie. Wtedy sam wzrasta i staje się mocniejszy mocą Jezusa.