Agnieszka maturzystka prosiła abym napisał na blogu słowo, które głosiłem do was na zakończenie roku szkolnego w ubiegły piątek. Ależ bardzo proszę...
Na początku przepraszam nie miałem neta przez kilka dni, więc teraz publikuję. O czym to ja mówiłem...???
Zacząłem od tego, że chcemy wspólnie podziękować Bogu i sobie nawzajem za wszystkie lata spędzone w szkole.
Na pewno czujecie radość z ukończenia pomyślnie klasy maturalnej, jest to autentyczna radość z ukończenia, bo oto zamykacie pewien etap swojego młodzieńczego życia, który będzie przypieczętowany egzaminem maturalnym. Zamykacie pewien rozdział, część swojego życia, ale otwiera się przed wami życie dorosłe, nie mniej odpowiedzialne.
Jak łatwo iść przez wszystkie lata szkolne jednym pędem, takim samym myśleniem, myśleniem stadnym, uprawiając masówkę, tworzyć sobie taki azyl, żyć w stadku, jak wszyscy myślą tak i ja, bo po co się wychylać, po co mieć odmienne zdanie, przecież zaraz mnie zgnoją, zlinczują, bo nie mogę być lepszy(a) od innych w klasie. To się już skończyło, nie będziecie się spotykać w klasie na lekcjach, zostaną wam tylko milutkie wspomnienia zapisane w pamięci, wygrzebywanie ze świadomości minionych wydarzeń, które się zapisały, a które już nigdy nie wrócą, bo tworzą historię. I powiecie kiedyś sobie ''ale to były czasy" Zobaczycie, że każdy do tech przeżytych chwil powraca z tęsknotą. Że jedynym moim obowiązkiem była nauka, ileż mogłem jeszcze zrobić, na pewno było mnie stać na więcej, ale to co zdobyliście jest wasze. W życiu zdobyta wiedza przyda się. Będąc w seminarium po technikum elektrycznym naprawiałem kolegom sprzęt AGD, hehehehe zawsze coś tam zostaje po szkole przydatne w praktyce.
Życie też jest sprawdzianem. Życie przyniesie ze sobą różne sukcesy, porażki. Ważne żeby się nie poddawać nie wątpić, nie uwsteczniać.
Wraz z ukończeniem szkoły macie jakieś plany, marzenia, wizje. Jakby człowiek nie planował, nie realizował marzeń, to by nic nie osiągnął.(w 3 klasie seminarium marzyłem o trabancie). Z mojego życia: otóż po maturze pisemnej z polskiego i matematyki dostałem zapalenia jelit, nie wiadomo skąd to paskustwo się nagle czepiło. Pojechałem do szpitala, lekarze nie wiedzieli co się dzieje, ja przestałem nagle chodzić bo ból okropny doświadczenie choroby pomogło mi odnaleźć powołanie. W tym czasie kiedy byłem w szpitalu miałem zaproszenie na 18 - stke do koleżanki. Ale nie bylem bo szpital. I tak po ludzku myślałem: jakbym poszedł, poznał dziewczynę jakąś tam sobie może byłbym się zakochał, może bym się ożenił i nici z seminarium. A tak Pan zadziałał i podpowiedział lepiej się pomęczysz Ja ciebie powołuję. To było niesamowite doświadczenie Boga w sercu taki silny głos i przekonanie że Pan mnie wybiera.
Kochani nie bać się Bogu powierzać swego życia, ufać i zawierzyć a człowiek jeszcze na tym zyska. Że sobie samemu zawdzięcza wszystko to pycha i głupota, bo kim jesteś czego byś nie miał bo od Pana masz wszystko. Na koniec nie bać się stawiać wysokich poprzeczek, jak mierzysz wysoko, daleko zajdziesz.
Niech ten dzień będzie czasem refleksji, co udało się zrobić wypracować to twoje, co zmarnowane przepraszać siebie i Boga. Ten etap macie za sobą, dobiegliście do mety szczęśliwie, żeby nie latać po wsi i nie przepić dnia bo tak robią największe ofermy, bo wydaje się że wielce się napracował i musi odreagować, czuje się wolny i nikt go nie kontroluje wszyscy mogą go pocałować w 4 litery bo jest wolny, nikt mu nic nie zrobi a życie w tyłek mocno nakopie.
To tyle pokrótce powodzenia na maturach i szczęśliwych samych sukcesów w życiu kochani.