środa, 14 lipca 2010

Bliźni

W poprzednią niedzielę było w Ewangelii o uczonym w Prawie, który zapytał Jezusa co zrobić aby się zbawić? Jezus przypomniał mu przykazanie miłości, a uczony usprawiedliwiając się zapytał Mistrza kto jest moim bliźnim?
Ten człowiek miał dobry układ z niebem, przestrzegał Prawa, płacił dziesięcinę, modlił się, znał na pamięć Pismo św.( w tym miejscu zaraz szlag mnie trafia jak to usprawiedliwiamy się przed sobą jak to znamy Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo, i zadowoleni z siebie ogarnięci płycizną duchową udajemy świętoszków), z Bogiem miał poukładane relacje. Powiedzmy że jego pobożność była w porządku. Największym problemem był bliźni, ten którego spotykamy, żyjemy z nim, dotykamy, który depcze po piętach, który prowokuje, nie pozwala przestrzegać przykazania miłości. Kochać Boga, którego się nie widzi jest łatwiej niż kochać bliźniego, którego się widzi. Uczony usprawiedliwiał się swoją pobożnością, chciał tanim kosztem się zbawić. Zobaczmy 2 stanowiska Jezusa i uczonego. Uczony pyta o definicję bliźniego, pyta o przedmiot miłości - kto jest bliźnim?, jak zbawić się mniejszym kosztem tzn. jak daleko sięgają moje obowiązki, co i kiedy mam robić wobec bliźniego.
Jezus nie podaje definicji bo ona zostawia zawsze poza sobą coś lub kogoś, ale prowokuje i powie że to pytanie jest w tym momencie nie na miejscu. Nie myśl o sobie, pomyśl o drugim, o tym kto wpadł w ręce zbójców, wczuj się w jego sytuację, spróbuj mu współczuć, pomóc, a dopiero znajdziesz odpowiedź jak się zbawić.
Jak człowiek zamyka się na bliźniego, to buduje wokół siebie mur obojętności i zimnej relacji, jak widzi bliźniego to otwierają się przed nim horyzonty.
Cokolwiek uczyniliście dla bliźniego uczyniliście dla mnie - powie Jezus. I nie mówi wcale cokolwiek czynisz dla siebie czynisz dla Mnie. Liczy się zawsze drugi, bo on najpełniej pokazuje Jezusa.

środa, 7 lipca 2010

Wiara

Jestem człowiekiem wierzącym, ale zastanawiam się często czym jest ta wiara. Co ona mi daje?
Mam świadomość tego że bez Jezusa, bez codziennej modlitwy, bez karmienia się Komunią jestem nikim. Po prostu tak jest. Nie traktuję sakramentów jako folkloru, ale wgłębiam się poprzez te tajemnice w tajemnicę Boga. Nieraz mówię Panu Jezusowi, że bez Niego nie mam tożsamości, nie wiem kim jestem, nie potrafię się określić, jestem pogubiony, ale TY nadajesz mi nową tożasamość, dzięki czemu jestem szczęśliwszy.
Wiara to przeświadczenie, że potrzebuję Boga w swojej małości, nicości, że bez Niego niczego nie osiągnę.
Wiara to tożsamość, przynależność do Jezusa, bycie Jego uczniem, bez względu jakie mam sukcesy duchowe na koncie. Wiara to uznanie w każdej sytuacji życia Jezusa jako Pana, który niech kieruje, prowadzi i wspomaga moje życie.