piątek, 14 maja 2010

Masy

Nie znoszę uprawiania masówki. Widzę wśród młodzieży taki styl, który dla większości staje się ich domeną. Po co być sobą, po co się wychylać, mieć inne zdanie jak masa narzuca mi swoje? To takie wydawałoby się wygodne, bezpieczne bo tak łatwiej może funkcjonować chociażby i w szkole. Zakładanie różnych twarzy i dopasowanie się do sytuacji. Kto taki jest traci swoją tożsamość, oryginalność, staje się głupolem i chce by jego głupotę zauważano. Jak niektórym trudno być sobą, mieć swoje zdanie odmienne czasem niż masa, jak oni tak i ja. Jesteśmy jak obieg krwionośny, jedna komórka zaraża inne albo komórki zarażają jednostkę, więc cały organizm jest zarażony. Dosyć schematów, bądźmy sobą, miejmy swój system wartości.
Maskarada w życie wdziera się nie zważając jak i gdzie.
Maskarada, maskarada, wszędzie już się czai zdrada... tak kiedyś śpiewał Tomek Siwy Wojnar z defektu muzgó. (kapela punkowa ubiegłej dekady)

niedziela, 9 maja 2010

6 Niedziela Wielkanocna

Nie lękajcie się mówi Chrystus w kontekście dzisiejszej Ewangelii. Ktoś kiedyś obliczył, że słowo NIE LĘKAJ SIĘ na kartach Pisma Św. liczy sobie 365 razy. To tak jakby Bóg codziennie mówił mi Nie lękaj się, nie bój się. Biblia cały czas mnie zaskakuje, bo jest Listem Miłosnym Boga do człowieka. Człowiek nie mógłby sam o własnych siłach stworzyć tak cudownej księgi. Bóg ją napisał przez ludzi, których natchnął mocą Ducha. Duch niesie nadzieję, daje nowe życie, odnawia wnętrze człowieka, czyni go świątynią. Czy w jakiejś innej religii mówi się o świątyni jako o człowieku? Człowiek jest świątynią gdzie Bogu spodobało się zamieszkać.
Mówi Izajasz: nie lękaj się bo Cię wykupiłem
wybrałem po imieniu, tyś moim
Umiłowana trzodo Chrystusa, nie lękaj się niczego, bój się jedynie grzechu i tego, co zabiera życie i sieje lęk. LĘK...
Ks. Popiełuszko mówił o lęku że człowieka najbardziej paraliżuje lęk, strach. Nie ludzie, nie system, taka czy inna władza, ale lęk potrafi sparaliżować i przestraszyć człowieka. Miłość usuwa lęk- powie św. Paweł. Kto prawdziwie kocha wydoskonalił się w miłości. Nie lękajmy się miłości.

środa, 5 maja 2010

kazanie do maturzystów

Agnieszka maturzystka prosiła abym napisał na blogu słowo, które głosiłem do was na zakończenie roku szkolnego w ubiegły piątek. Ależ bardzo proszę...
Na początku przepraszam nie miałem neta przez kilka dni, więc teraz publikuję. O czym to ja mówiłem...???
Zacząłem od tego, że chcemy wspólnie podziękować Bogu i sobie nawzajem za wszystkie lata spędzone w szkole.
Na pewno czujecie radość z ukończenia pomyślnie klasy maturalnej, jest to autentyczna radość z ukończenia, bo oto zamykacie pewien etap swojego młodzieńczego życia, który będzie przypieczętowany egzaminem maturalnym. Zamykacie pewien rozdział, część swojego życia, ale otwiera się przed wami życie dorosłe, nie mniej odpowiedzialne.
Jak łatwo iść przez wszystkie lata szkolne jednym pędem, takim samym myśleniem, myśleniem stadnym, uprawiając masówkę, tworzyć sobie taki azyl, żyć w stadku, jak wszyscy myślą tak i ja, bo po co się wychylać, po co mieć odmienne zdanie, przecież zaraz mnie zgnoją, zlinczują, bo nie mogę być lepszy(a) od innych w klasie. To się już skończyło, nie będziecie się spotykać w klasie na lekcjach, zostaną wam tylko milutkie wspomnienia zapisane w pamięci, wygrzebywanie ze świadomości minionych wydarzeń, które się zapisały, a które już nigdy nie wrócą, bo tworzą historię. I powiecie kiedyś sobie ''ale to były czasy" Zobaczycie, że każdy do tech przeżytych chwil powraca z tęsknotą. Że jedynym moim obowiązkiem była nauka, ileż mogłem jeszcze zrobić, na pewno było mnie stać na więcej, ale to co zdobyliście jest wasze. W życiu zdobyta wiedza przyda się. Będąc w seminarium po technikum elektrycznym naprawiałem kolegom sprzęt AGD, hehehehe zawsze coś tam zostaje po szkole przydatne w praktyce.
Życie też jest sprawdzianem. Życie przyniesie ze sobą różne sukcesy, porażki. Ważne żeby się nie poddawać nie wątpić, nie uwsteczniać.
Wraz z ukończeniem szkoły macie jakieś plany, marzenia, wizje. Jakby człowiek nie planował, nie realizował marzeń, to by nic nie osiągnął.(w 3 klasie seminarium marzyłem o trabancie). Z mojego życia: otóż po maturze pisemnej z polskiego i matematyki dostałem zapalenia jelit, nie wiadomo skąd to paskustwo się nagle czepiło. Pojechałem do szpitala, lekarze nie wiedzieli co się dzieje, ja przestałem nagle chodzić bo ból okropny doświadczenie choroby pomogło mi odnaleźć powołanie. W tym czasie kiedy byłem w szpitalu miałem zaproszenie na 18 - stke do koleżanki. Ale nie bylem bo szpital. I tak po ludzku myślałem: jakbym poszedł, poznał dziewczynę jakąś tam sobie może byłbym się zakochał, może bym się ożenił i nici z seminarium. A tak Pan zadziałał i podpowiedział lepiej się pomęczysz Ja ciebie powołuję. To było niesamowite doświadczenie Boga w sercu taki silny głos i przekonanie że Pan mnie wybiera.
Kochani nie bać się Bogu powierzać swego życia, ufać i zawierzyć a człowiek jeszcze na tym zyska. Że sobie samemu zawdzięcza wszystko to pycha i głupota, bo kim jesteś czego byś nie miał bo od Pana masz wszystko. Na koniec nie bać się stawiać wysokich poprzeczek, jak mierzysz wysoko, daleko zajdziesz.
Niech ten dzień będzie czasem refleksji, co udało się zrobić wypracować to twoje, co zmarnowane przepraszać siebie i Boga. Ten etap macie za sobą, dobiegliście do mety szczęśliwie, żeby nie latać po wsi i nie przepić dnia bo tak robią największe ofermy, bo wydaje się że wielce się napracował i musi odreagować, czuje się wolny i nikt go nie kontroluje wszyscy mogą go pocałować w 4 litery bo jest wolny, nikt mu nic nie zrobi a życie w tyłek mocno nakopie.
To tyle pokrótce powodzenia na maturach i szczęśliwych samych sukcesów w życiu kochani.